Poniższy teks jest zapisem mojej e-mailowej rozmowy z kolegą z innego zakątka Polski. Cieszę się, że o tę opinię zapytał, bo samej z siebie nie chciałoby mi się chwycić za klawiaturę a tak mam"gotowca" :-)
Co sądzisz o spływaniu progów? Wersja oficjalna jest bardzo restrykcyjna...
Pytam nie bez powodu. To lato prawdopodobnie będzie dla mnie okazją do popływania sobie na szybkich rzekach Pomorza, gdzie nie tylko WW1, ale i półmetrowe (a i wyższe czasem) progi (zwykle resztki rozwalonych jazów, ale czasem naturalne progi z kamieni) się zdarzają.
Pewnie wielu kajakarzy-turystów podchodzi do tego na spokojnie (co to tam skoczyć taki malutki wodospad pięciometrowym kajakiem) ale ja się tyle naczytałem o odwojach, że mam wątpliwości…
Sztuczny próg można spłynąć tylko jeśli jego krawędź jest nieregularna — ma wyszczerbienia lub przepusty — wówczas w takim miejscu za progiem są wyraźne przerwy w regularności odwoju lub jest on w tych miejscach dużo słabszy i krótszy — widać wyraźny jęzor swobodnie przepływającej wody. W uproszczeniu — jeśli odwój wygląda na taki, w którym pieniek drzewa czy butelka typu PET będzie się kręcić "w nieskończoność" nawet jeśli się w bok o metr w jedną czy drugą stronę wzdłuż linii progu przesunie — bezwzględnie obnieść, bo człowiek też ma duże szanse w takim miejscu utknąć.
Teoretycznie można spłynąć próg za którym ten (biały) pas powracającej wody jest krótszy niż 1/2 długości kajaka, o ile sam próg ma tępą krawędź a woda za nim jest głęboka. Z tą krawędzią i głębokością chodzi o to żeby nie nalała się do kajaka woda, nie uszkodził, lub co gorsza — zaklinował, mu się dziób w efekcie uderzenia o dno za progiem podczas spadania, lub rufa w efekcie darcia o koronę progu kiedy przednia część poleci w dół a pod środkiem kajaka zabraknie wyporu wody.
Aby określić czy kajak da radę przebić się przez odwój po prostu spójrz na odwój za progiem i wyznacz najdalszy od progu punkt, a właściwie linię równoległą do jego korony, ograniczającą strefę, na którą gdybyś wrzucił np. butelkę PET to woda cofnęłaby ją z powrotem pod opadającą z progu wodę. Jeśli od progu do takiego najdalszego niebezpiecznego punktu jest więcej niż pół długości kajaka — nie skacz, bo masz nikłe szanse przeskoczyć — siła wody powracającej pod próg przeważy siłę rozpędu kajaka i wody odpływającej za odwojem lub woda skręci Twój kajak więc nawet silne wiosłowanie nie oddali Cię od progu.
Zauważ że nawet gdy odwój jest bardzo krótki dziób kajaka ląduje właśnie w strefie powracającej wody więc skok nawet z nieznacznym odchyleniem kajaka od linii nurtu lub niekorzystna turbulencja wody powoduje jego szybkie skręcenie (o wiele szybsze niż to które można uzyskać wiosłem) a skorygować go kontrą nie wolno bo utrata prędkości tylko przyśpiesza moment powrotu pod spadającą wodę. Jeśli siedzisz w kajaku nie pośrodku jego długości tylko bliżej rufy– ten margines znacząco się skraca — po skoku twoje wiosło trafia w powracającą wodę więc wiosłowanie jest nieefektywne a na dodatek nie możesz poprawić kierunku inaczej niż kontrą (pociągnięcie skręca efektywnie kajak tylko wykonane z przodu kajaka) W kajaku 2 osobowym z przodu musi siedzieć ktoś kto przytomnie solidnie zawiosłuje z właściwej strony nawet gdy woda chlapnie mu w oczy.
materiał pochodzi z serwisu: www.kajak.org.pl
Nasze rzeki są tak zaśmiecone, że zazwyczaj wystarczającym kryterium jest nie skakać w miejsca w których "kręcą" się śmieci;-(
Ja sztucznych progów bez przepustów z zasady nie pływam bo więcej czasu zajmuje ich staranne oglądanie niż sprawna przenoska. A frajda żadna, jak mam zdawać się na szczęśliwy los to wolę grac w totolotka. Ale ja nie mam męskiej ambicji, która czasem przyćmiewa rozsądek.
Jeśli już koniecznie musisz skoczyć jakiś próg to:
Pamiętam jak na Białce Tatrzańskiej koledzy musieli mi pomóc wyjść z odwoju, który zlekceważyłam — próg miał 15 cm wysokości — napłynęłam go bez prędkości, na dodatek skośnie. Byłam w stanie (w górskim uszczelnionym fartuchem kajaku) nie dać się wywrócić, mimo że ustawił mnie natychmiast bokiem do korony — pod spadającą wodą — stałam w silnym przechyle, w tzw. podpórce, ale sama mogłabym tylko czekać aż opadnę z sił i w końcu się wywrócę — w tak długim, ciężkim jak dla mnie kajaku jakim wówczas płynęłam i z ówczesnym poziomem umiejętności — max. ww 3, choć 1000 km na nizinach — byłam bezradna jak dziecko. Prawdziwa lekcja pokory. To był próg naturalny ale płyta skalna na odcinku 3–4 metrów była regularna jak sztuczna.Oczywiście kabina w takim miejscu nie byłaby dla mnie niebezpieczna, ale tylko dlatego, że na dnie nie było zatopionych gałęzi, miałam na sobie piankę, kask, kamizelkę… i obok kolegów z rzutkami.
Ale przecież progi naturalne stanowią po prostu zwyczajny element rzeki górskiej i nie wierzę, żeby ktoś je obnosił po brzegu…
Tak, i pływa się je ponieważ za naturalnym progiem rzadko tworzy się odwój o kształcie w pełni regularnego walca — zwykle tworzą się "jęzory" po których wprawny kajakarz może się przesuwając w bok z odwoju wykaraskać nawet jeśli do niego trafi w złym miejscu. Progi naturalne rzadko też przegradzają cała szerokość rzeki — po prostu się je zazwyczaj omija i właśnie cała sztuka w tym by czytać wodę i wybierać dobrą drogę płynięcia. Poza tym w kajakarswie WW są specjalne techniki wypływania z odwoju, napływania na niego zależnie od kształtu jego i kajaka itp. No i można się nauczyć odróżniać po wyglądzie odwoju czy cyrkulacja jest głęboka — śmiertelnie niebezpieczna, czy płytka — w sam raz do pysznej zabawy.
Ale przecież nawet te naturalne progi o kilkumetrowej wysokości spływa czy skacze?
Zauważ, że robi się to w kajakach o specyficznych kształtach (a te wyższe wodospady — w ochraniaczach zabezpieczających przed kompresyjnym złamaniem kręgosłupa) i z zastosowaniem specjalnej dla "wodospadów" techniki (boof lub zanurkowania)) To na prawdę wysoka szkoła jazdy.
A przecież są jeszcze progi, które kiedyś były sztuczne, ale na skutek bylejakości konstrukcji rozpadły się i są podobnie nieregularne jak naturalne.
Więc mają wówczas przynajmniej jeden bezpieczny jęzor po którym można je spłynąć. Rozmyte progi nie różnią się niebezpieczeństwem od solidnego bystrza (o ile nie tkwią w nich jakieś resztki metalowych konstrukcji)) To nie sam próg jest groźny, to odwój za progiem jest pułapką. Za zdewastowanym progiem czasem nie ma ani kawałka regularnego odwoju.
Gdzie jest granica, jak wybrać co skakać a co obnosić?
W umiejętności obserwacji wody — prawidłowego wyboru miejsca na koronie progu (czasami szerokości kilkunastu centymetrów) kierunku napłynięcia i … precyzji realizacji planów. Oceny odwoju nie można się nauczyć inaczej niż przez dyskusję nad rzeką, nad konkretnym odwojem, z bardziej doświadczonymi od siebie w ocenie WW. Wiedza teoretyczna czy najlepsze opływanie nizinne nie wystarczy. Po obejrzeniu kilkudziesięciu przypadków na rzece górskiej z prawdziwego zdarzenia nabiera się niezłej orientacji, ale czasem nawet ci najbardziej doświadczeni się mylą i potem potrzebują pomocy reszty zespołu.
Granica też leży w na tyle twardej psychice żeby umieć się zdecydować obnieść, nawet gdy inni — nieświadomi tego co robią — spływają.
autor: Ula Kramarczyk materiał pochodzi z serwisu: www.kajak.org.pl |